„Single all the way”, © 2020 Netflix
Podczas gdy od osiemnastu lat “statystyczne” polskie domostwo do wigilijnego stołu siada z Kevinem, w ciągu czterech ostatnich lat Hallmark zwiększył swoją coroczną ilość świątecznych produkcji o 20%, a Netflix podwoił. Ile obecnie powstaje takich produkcji? Według The New York Times – ponad sto w samym 2021. EW za to przygotowało przegląd 146 filmów (“jedynie” – stan na moment publikacji tekstu w połowie listopada) mających premierę w USA w tym sezonie. Więc ile? W ch*j dużo. Billy Mack mówił o tym już w 2003 – christmas is all around.
Analizowanie, dlaczego jest obecnie wysyp świątecznych filmów, który w dodatku ciągle rośnie, rozważanie, co to w ogóle znaczy, zostawmy na inny czas (ale tekst w NY Times jest dobrym do tego wstępem. A w grudniowym numerze Ekrany pojawił się tekst mojej koleżanki na temat świątecznych produkcji Hallmarka).
Dzisiaj przychodzę do was z zestawieniem produkcji (niektórych, bo aż tak nad sobą znęcać się nie lubię). Nie byle jakich, bo właśnie świątecznych i w dodatku romantycznych. Osobiście wolę analizy, ale nie uważam, żebym była jednak odpowiednią osobą do rzeczowych recenzji. Ale do krytykowania już tak. Dlatego obejrzałam dużo świątecznych arcydzieł (wszystkie dostępne na Netflixie), żebyście wy nie musieli.
*Dodam tylko, że filmy świąteczne przeważnie nie są dobre, te telewizyjne zwłaszcza (o czym zresztą też wspomina Zwierz w swoich zestawieniach świątecznych filmów). Nie znaczy to, że oglądanie ich jest złe. Ja akurat mam dziwną słabość do “dobrze złych” filmów tego typu. Ale jeśli któryś z poniższych filmów ci się podobał – super, jeśli się zrelaksowaliście, poczuliście nastrój świąteczny przy nich – jeszcze lepiej, właśnie po to są. Poniższe zestawienie jest wyłącznie całkowicie subiektywne.
** Tekst może zawierać małe spoilery.
Miłosna pułapka (Love Hard, 2021)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 46 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Dziennikarka z Los Angeles poznaje w internecie wymarzonego faceta. Jednak gdy leci na drugi koniec kraju, aby go poznać, odkrywa, że dała się złapać na fałszywy profil.”
Co tak naprawdę się dzieje: Natalie zarabia na życie i utrzymuje się w LA, pisząc od czasu do czasu teksty o swoim nieudanym życiu randkowym dla jakiegoś portalu internetowego. Po odkryciu, że zwiększając zasięg na aplikacji randkowej, można bardzo prosto wyjść z posuchy, w mig znajduje faceta idealnego – ma ładną twarz i ciało. Zainteresowania nikogo nie obchodzą, chociaż potem stają się problemem, kiedy Natalie próbuje udawać, że lubi czytać “Waldena” na górskich stokach. Ale to się dzieje jakiś czas po stwierdzeniu naszej bohaterki, że nie lubi “Love actually”, bo każdy tam się zakochuje jedynie ze względu na wygląd. Po nawiązaniu głębokiej duchowej więzi decyduje się pojechać do ukochanego na święta na drugi koniec kraju, gdzie okazuje, że się została ofiarą “catfishingu”, czyli że facet idealny nie jest idealny, bo wstawił do aplikacji zdjęcia kogoś innego, a on sam jest niski i nosi okulary.
Poziom świąteczności: 8/10 – śnieg, kolędy, sweterki, zabawy w śniegu and all that jazz.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Jej matka zmarła parę lat wcześniej.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Josh boi się powiedzieć ojcu, że chce produkować świeczki i ma duży kompleks w stosunku do starszego brata, który go traktuje jak gorszego (bo – powtórzmy to – nosi okulary).
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Jak się w końcu spotkali twarzą w twarz, to tak. Nie zapominajmy, że Josh okazał się nie wyglądać jak Paxton z “Never have I ever”.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Można chyba tak powiedzieć? Pomimo bliskości nawiązanej podczas rozmów, po spotkaniu zachowują się jak para znajomych.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Josh robi świece, Natalie ma do napisania tekst, najwyraźniej tak ważny, że jej szef przyjeżdża.
Poziom dramatyczności dramy: 6/10 – głównie dlatego, że Tag (którego zdjęć użył Josh) ostatecznie wygarnia Natalie w twarz to, co wszyscy myślimy od samego początku.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: minimalnie lepiej niż się spodziewałam po zwiastunie. Ale czy wprowadzi w świąteczny nastrój? Może. Poirytuje? Są na to duże szanse. Tytuł brzmi „Love hard”, bo jej ulubionym filmem świątecznym jest „Die Hard”, a jego „Love actually”, chociaż „Die actually” byłoby moim zdaniem lepsze. Czy potrzeba alkoholu do tego: można, ale czekolada powinna też wystarczyć.
Randki od święta (Holidate, 2020)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 44 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Spotkania przy świątecznym stole to prawdziwa udręka dla singli. Ta para znalazła doskonałe rozwiązanie sytuacji, jednak życie mocno ich zaskoczy.”

Co tak naprawdę się dzieje: Spotykają się przypadkiem w kolejce do kasy w sklepie, by zwrócić nietrafione prezenty, które dostali zaledwie chwilę wcześniej na święta. Obydwoje nie lubią Bożego Narodzenia. Ona dlatego, że rodzina męczy ją o to, że rok mija, a ona niczyja (najgorsza skaza, największe przestępstwo, nikt nie wie, dlaczego w ogóle się jeszcze pojawia w ich domu), on – chyba tak po prostu. Zawiązują sojusz, by być swoimi randkami na wszystkie możliwe święta, od Sylwestra po Dzień Świętego Patryka. Bo nie można być samemu, wiadomo. Ewentualnie się zaprzyjaźniają, a potem zakochują, bo jak to też wiadomo – przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i zawsze musi się przerodzić w uczucie. Wiadomo.
Poziom świąteczności: 2/10 – akcja dzieje się przez cały rok i bardziej niż Boże Narodzenie zapamiętałam faceta przebranego za królika na Wielkanoc.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Tak jakby? Nie pamiętam, czy było coś o ojcu wspomniane, ale go nie ma.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Zdecydowanie.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Ona ciągle przewracała oczami, on jej powiedział, że nie uważa jej za atrakcyjną, co ona mu wypomina po godzinie filmu.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Tak.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? On ma jakieś problemy z rodziną. Jej siostra nagle ma problemy w małżeństwie bez powodu.
Poziom dramatyczności dramy: 3/10 – nie pamiętam już w sumie, o co dokładnie poszło, ale ogólnie to, że nie potrafili ze sobą rozmawiać.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: w tle można puścić. Nie wprowadzi w świąteczny nastrój. Czy potrzeba alkoholu do tego? Można popijać.
W śnieżną noc (Let it snow, 2019)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 33 minuty
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “W Wigilię nad małe miasteczko nadciąga burza śnieżna, która wywraca do góry nogami przyjaźnie, życie uczuciowe oraz przyszłość grupki licealistów.”

Co tak naprawdę się dzieje: Parę łączących się historii, dziejących się w ciągu jednego dnia. Jest para przyjaciół, gdzie on jest zakochany w niej. Jest znany piosenkarz, który podróżuje sobie pociągiem i trafia na dziewczynę, której matka choruje. Dziewczyna okropnie zazdrosna o swojego chłopaka i kłócąca się z przyjaciółką, która wpada na dziewczynę, która jej się wstydzi. Jest przyjaciel Spider-mana, pracujący w miejscu o nazwie Waffle Town i próbujący urządzić “epicką” imprezę. I kobieta, z której każdy się śmieje, bo ubiera się w folię aluminiową, ale nikt nie wie, dlaczego i też nie wiadomo dlaczego gra ją Joan Cusack.
Poziom świąteczności: 5/10 – jest śnieg, choinki, jasełka, światełka, śnieg.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Ktoś tam na pewno jest.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Czyjaś na pewno, ale chora mama bardzo przyjemna.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Ktoś tam na pewno. O, piosenkarz i dziewczyna w sumie.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Tak.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Każdy?
Poziom dramatyczności dramy: 3/10 – teoretycznie parę dram, ale w praktyce to tak raczej nie za bardzo.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: dla nastolatków, mocno niezobowiązujące, do puszczenia w tle. Jest jakiś malutki procent szans, że wprowadzi w świąteczny nastrój. Czy potrzeba alkoholu do tego? Czekoladki powinny wystarczyć.
Świąteczny kalendarz (The holiday calendar, 2018)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 35 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Utalentowana, ale sfrustrowana fotografka dostaje w prezencie świąteczny kalendarz, który zdaje się przepowiadać przyszłość Czy z jego pomocą odnajdzie miłość?”
Co tak naprawdę się dzieje: Nawet nie wiem. Dostaje kalendarz od swojego dziadka. Duży, drewniany, który każdego dnia przy akompaniamencie dzwoneczków otwiera kolejne drzwiczki. Są buty? Dziewczyna dostaje buty od przyjaciela. Choinka? Spada na nią choinka na środku ulicy. Jest lekarz, za którym niby szaleje połowa matek z rady rodziców. Jest marzenie posiadania studia fotograficznego. Jest przyjaciel, który oczywiście nim nie zostaje, ale chemii pomiędzy nimi to można długo szukać.
Poziom świąteczności: 4/10 – jest zima, choinki, spadające biało czerwone laski, stroje elfów i ten cholerny kalendarz.
Czy bohaterka jest sierotą? Nie.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? No właśnie nie. Dziwni jacyś.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Nie.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? O, tak.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Powiedziałabym, że cały film jest dziwnym wątkiem pobocznym, zapychającym czas.
Poziom dramatyczności dramy: 2/10 – finałowej dramy nie za dobrze pamiętam. Chyba chodziło o coś, że przyjaciel, który niby jest też fotografem, jednym ruchem ręki wykasował wszystko z karty pamięci. Bardziej dramatyczne było jak lekarz wyśmiał “magię” kalendarza, porównując do astrologii.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: Nie, po prostu nie. A jeśli już tak, to pijcie. (Bonusowo: główna bohaterka jest grana przez tę samą aktorkę, która gra też w “Świątecznym rycerzu” i “Prezenty z nieba”).

Wieczny singiel (Single all the way, 2021)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 41 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Peter prosi najlepszego przyjaciela, aby udawał jego chłopaka podczas świątecznego wyjazdu do domu, jednak ich plan i uczucia zmieniają się, gdy do akcji wkracza rodzina”
Co tak naprawdę się dzieje: Peter myśli, że ma chłopaka i mówi już nawet rodzinie, że z nim przyjedzie na święta, ale jednak się okazuje, że go nie ma. Wymyśla więc, że jego najlepszy przyjaciel Nick może go udawać. Bo co innego brzmi jak świąteczna atmosfera, jeśli nie kłamstwo? Ostatecznie nie wypala, rodzina za dobrze zna Nicka. Mama jest bardzo postępowa, bo czyta książki o relacjach z dziećmi LGBT+ (chociaż sama skrótu nigdy nie potrafi prawidłowo wymówić, bo film ma też niby być komedią) i wie, że to, że Peter i Nick się przyjaźnią, nie znaczy, że będą razem, co powtarza też rodzinie. A potem i tak dołącza do spisku wnuczek mającego na celu udowodnienie dwójce przyjaciół, że przecież zawsze się kochali. W międzyczasie jest randka w ciemno, a potem już nie w ciemno, z instruktorem narciarstwa i sesje zdjęciowe z pianką do golenia udającą brodę. I jasełka organizowane przez niezrównoważoną ciocię Sandy, która nie wnosi absolutnie nic do filmu poza tym, że jest grana przez Jennifer Coolidge.
Poziom świąteczności: 7/10 – śnieg, sweterki, choinki, jasełka.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Peter nie, ale za to Nick tak.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Tak. Po prostu tak (doskonale to uargumentował Zwierz).
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Lubią, inaczej by ze sobą nie mieszkali przez tyle czasu.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Tak. Bo rodzina wie lepiej.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Nick napisał książkę o adopcji swojego psa i jest jakąś gwiazdą wśród dziecięcych czytelników.
Poziom dramatyczności dramy: 5/10 – taka w porządku, po prostu.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: do obejrzenia, tylko nastawcie się na chęć powiedzenia dwóm nastolatkom, żeby zajęły się lepiej sobą. Czy wprowadzi w świąteczny nastrój? Może tak, może nie. Poirytuje? Może tak, może nie. Czy potrzeba alkoholu do tego: w którymś momencie może się przydać.
O północy w Magnolii (Midnight at the Magnolia, 2020)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 27 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Maggie i Jack wspólnie prowadzą audycję radiową i od lat się przyjaźnią. Aby wypromować swój program, udają przed swoimi rodzinami i słuchaczami, że są parą.”
Co tak naprawdę się dzieje: W sumie właśnie to, co w opisie powyżej. Plus Maggie właśnie rozstaje się z chłopakiem, bo według niego ta ma zbyt bliską relację z Jackiem (prawda). A Jack podobno “nie potrafi być z nikim dłużej” (pewnie dlatego, że jest irytujący). Ich rodziny znają się od zawsze, prowadzą razem restaurację, a kłamstwo na temat tego, że ich dzieci są ze sobą kwitują westchnieniem ulgi “w końcu”. W międzyczasie okazuje się, że mają szansę na ogólnokrajowy program, że były Maggie nadal ją lubi, ale że ona zawsze lubiła Jacka, ale o tym nie mówiła i razem ratują restaurację ich rodziców.

Poziom świąteczności: 3/10 – coś tam niby jest, ale nie za bardzo.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Maggie straciła matkę.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Czy ja wiem, są zbyt nijacy, by pokazać jakąkolwiek toksyczność.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Lubią.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? O tym jest film.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Szczerze? Nie pamiętam.
Poziom dramatyczności dramy: 4/10 – do przewidzenia, do przeżycia, do zapomnienia.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: są lepsze złe filmy. Czy wprowadzi w świąteczny nastrój? Nope. Czy potrzeba alkoholu do tego? Nie widzę za bardzo powodu, by to w ogóle oglądać, nawet dla efektu “złych świątecznych filmów”, ale jak już, to tak, pijcie.
Prezenty z nieba (Operation Christmas drop, 2020)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 36 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Podczas prac służących zamknięciu tropikalnej bazy lotniczej i zakończeniu świątecznej tradycji pryncypialna asystentka kongresmenki zakochuje się w dowódcy jednostki.”
Co tak naprawdę się dzieje: Cały film w jednym zdaniu powyżej. Erica, ambitna asystentka, licząca na awans, leci w tropiki, by profesjonalnie i bez sentymentalnie ocenić działania bazy lotniczej. Jest gorąc, sarkastyczny dowódca, oprowadzający ją po jednostce, rozdawanie dziewczynce wszystkiego, co ma się w torebce, bo mała jest “potrzebująca”, aczkolwiek prosta i niewymagająca (wolałabym to inaczej opisać, ale serio tak to wygląda). Kontrola od kongresmenki, która chyba nie ma imienia, bo wszyscy mówią o niej tylko i wyłącznie “kongresmenka” (drinking game idea: szot za każdym razem jak mówią “congresswoman”). I burza, zagrażająca całej operacji. A, i jaszczurka, która albo świadczy o pięciodolarowym budżecie na efekty specjalne, albo o tym, że Erica jest już na dzień dobry na mocnym haju.
Poziom świąteczności: 8/10 – nie ma śniegu, ale tkliwość i “dobre uczynki” mocno podbijają nastrój.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Tak, mama bohaterki zmarła parę lat wcześniej.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Nic na ten temat nie wiadomo. Erica nie lubi swojej macochy, ale nie ma podanych powodów.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Nie. Chociaż muszę przyznać, że jakaś chemia między nimi jest, wierzcie lub nie.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Nie, od razu wskakujemy w love island.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Ciężko stwierdzić.
Poziom dramatyczności dramy: 2/10 – nie ma jakiejś klasycznej dramy, jest pytanie – czy uda się dostarczyć paczki czy nie.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: w sumie to ok, wprowadza nawet w pewien sposób w świąteczny nastrój (tkliwość). Czy potrzeba alkoholu do tego: przyda się przy kolonialnym powiewie w filmie.

Święta na Alasce (Christmas under wraps, 2014)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 26 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Poukładana lekarka przeżywa serię niepowodzeń i postanawia zatrudnić się w małym miasteczku na Alasce. Tam czeka na nią świąteczny sekret i przystojny nieznajomy.”

Co tak naprawdę się dzieje: Lauren jest tak ambitna i “poukładana”, że nie myśli rozsądnie i aplikuje tylko na jeden program rezydencki, tylko dlatego, że jej ojciec ma kontakty. Nie dostaje się, więc jedzie na Alaskę, żeby mieć ciekawe doświadczenie do CV. Jedzie tam oczywiście w zbyt cienkich ubraniach. Do miasteczka przywozi ją (samolotem, bo najwyraźniej nie da się inaczej tam dotrzeć) Andy, przemądrzały syn lokalnego właściciela firmy kurierskiej, wyglądającego jak Święty Mikołaj, jedzącego ciastka na śniadanie, mającego renifera w garażu, i którego pracownicy po kryjomu robią zabawki. Film jest produkcją Hallmarku, więc reszty dopowiadać nie muszę.
Poziom świąteczności: 9/10 – święta wręcz się wylewają z każdego kąta, plus patrz opis pana pożerającego ciasteczka od rana.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Nie. Chociaż ojciec Andiego ma epizod z sercem i musi przestać jeść ciasteczka, żeby ten nie został sierotą.
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Wszyscy zachowują się jakby byli ze Stars Hollow i nawet ojciec Lauren, w którego ślady tak bardzo chce pójść, jest niesamowicie wspierający (nienormalni jacyś).
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Nie lubią. Ona jest z miasta, on jest z Alaski.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Nie.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Chyba nie? Poza mocno nie śmiesznymi sytuacjami.
Poziom dramatyczności dramy: 1/10 – drama nie była dramą, rozeszli się w sumie w zgodzie i potem w zgodzie wrócili. Nic się nie działo i nie dzieje.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: powiem, że nie było złe. Czy wprowadzi w świąteczny nastrój? Myślę, że tak. Czy potrzeba alkoholu do tego? Dla żądnych adrenaliny – da radę bez.
Świąteczny spadek (Christmas inheritance, 2017)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 44 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Aby odziedziczyć firmę swojego ojca, towarzyska i rozrywkowa Ellen musi najpierw odwiedzić swoje rodzinne miasteczko, gdzie poznaje wartość ciężkiej pracy i pomocy innym.”

Co tak naprawdę się dzieje: Uwaga! Rozrywkowość Ellen jest taka, że na firmowej imprezie świątecznej przeskakuje przez różne rzeczy w ramach zakładu. Jej ojciec postanawia, że ma doświadczyć prawdziwego życia, zanim przejmie biznes. Daje jej sto dolarów i bilet autobusowy, by dostarczyła skrzynkę pełną listów do jego przyjaciela, z którym założyli firmę (dalej nazywany “wujkiem”). Ale Ellen musi się śpieszyć, bo za parę dni leci na ekskluzywne wakacje ze swoim chłopakiem, który uważa, że biedni są biedni, bo są leniwi. Po pierwszej w życiu podróży autobusem jej walizki (jedna z trzech na tę jakże długą podróż, chociaż jednocześnie nie wzięła ciepłych ubrań) zjeżdża z przystanku na ulicę, by następnie zostać uderzoną przez samochód-antyk, którego rok produkcji ma chyba zasygnalizować, że jego właściciel jest nietuzinkowy (nie jest). A jeździ nim Jake, który jak się okazuje, pracuje w pensjonacie wujka Ellen (a Jake przy okazji jest siostrzeńcem postaci granej przez Andie MacDowell, która w liceum chodziła z ojcem Ellen. Jake za to jest potrącony przez życie, bo w Nowym Jorku rozstał się z dziewczyną i przeżywa traumę podczas słuchania Silent Night). Wuja nie ma, jest za to zamieć śnieżna, podczas której Ellen znajduje w sobie człowieczeństwo. Potem ratuje też aukcję, bo jest przedsiębiorcza. W międzyczasie mówi, że jej nazwisko to London, zamiast Langford, i udaje, że jest cukierniczką, bo nikt nie może się dowiedzieć, kim tak naprawdę jest. A jest dziedziczką firmy, którą wszyscy czczą, a założenie jej nazywają geniuszem i innowacyjnością (firma nazywa się Home and Hearth Gifts i zajmuje się bardzo pomysłowo prezentami). Proste? Proste.
Poziom świąteczności: 7/10 – jest pieczenie, jest śnieg, jest Silent Night z flashbackami z Wietnamu.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? Tak, straciła matkę (filmy świąteczne zbierają prawdziwe żniwo wśród mam).
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Ojciec rozpieszcza córkę przez całe jej życie, niczego nie uczy o życiu, ale jak wpada w choinkę na imprezie, to wsadza ją do autobusu i mówi, że to ją nauczy prawdziwego bycia “normalsem”.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Nie lubią. Potem chyba też, bo niby się całują, ale tyle w tym uczucia, co w “chodź, pocałuj babcię”.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Nie.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Wszystko. Co to za firma? Dlaczego ludzie ją tak czczą? Gdzie ten wuj siedział cały czas, że pojawia się nagle na koniec i udaje Mikołaja? Co ci ludzie biorą?
Poziom dramatyczności dramy: 2/10 – myśli, że kocha tego, ale jednak nie, kocha tamtego, wraca, by powiedzieć wszystkim, że jest TĄ Ellen Langford.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: Nie. Czy potrzeba alkoholu do tego? Tak.
Kalifornijskie święta (A California Christmas, 2020 & A California Christmas: City Lights, 2021)
Długość tej przyjemności: 1 godz. 47 minut & 1 godz. 30 minut
Jak Netflix próbuje nam to sprzedać: “Jego beztroski styl życia jest zagrożony, więc ten uroczy bogacz udaje robotnika, aby przekonać właścicielkę rancza do sprzedaży rodzinnej ziemi przed Bożym Narodzeniem.” & “W rok po ugruntowaniu swojego związku Callie i Joseph opuszczają ranczo i wyjeżdżają do San Francisco. W planach mają ślub.”
Co tak naprawdę się dzieje: Dokładnie to, co w opisie, z tym wyjątkiem, że w polskim tłumaczeniu (napisy lub lektor) jest nazwany “parobkiem”. Joseph przyjeżdża i w wyniku małego nieporozumienia zaczyna zajmować się farmą. Ale nie umie, bo to “uroczy bogacz”, więc pomaga mu niezdarny Manny, który daje się przekupić, by Joseph mógł udawać jego, a on sam siedział w willi i grał w gry wideo z kierowcą. W drugiej części Manny dalej gra w gry, ale już w kamperze, a Joseph jest wezwany do miasta (the city, czyli San Francisco), gdzie Callie zderza się z jego światem i byłą dziewczyną. Callie była też kiedyś zaręczona, ale chłopak zginął w wypadku samochodowym, więc była cyniczna i przeciw miłości. Poza typowym kłamstwem, udawaniem, tropem bogatego bohatera w starciu z “prawdziwym życiem”, jest też młodsza siostra, chora matka, wino i krowie odchody.
Poziom świąteczności: 1/10 – nie potrzeba śniegu do świątecznej atmosfery, ale poza wspominaniem od czasu do czasu ile zostało do świąt, to nic związanego z tym czasem nie ma, a tym bardziej atmosfery. W drugiej części za to są jasełka, które próbują zdobyć serca jedynie tym, że mają żywego osła, którego trzymają w małym pomieszczeniu i karmią nieodpowiednią karmą.
Czy bohaterka/bohater jest sierotą? On chyba nie ma ojca. Ona w pierwszej części też, a w drugiej też i matki (tytuł tekstu powinien brzmieć “chowajcie swoje matki!”).
Czy rodzina jest w gruncie rzeczy toksyczna i wszyscy powinni się nad sobą zastanowić? Myślę, że twórcy powinni się nad sobą zastanowić.
Czy zakochańce nie lubią się na początku? Nie lubią. Dodatkowo główni aktorzy są małżeństwem i żywym przykładem potwierdzenia teorii Joey’ego z “Przyjaciół”, że jeśli pomiędzy parą na scenie nie ma chemii, to znaczy, że sypiają ze sobą poza pracą.
Czy próbuje udowodnić, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje i musi przerodzić się w uczucie? Nie.
Czy jest jakiś dziwny wątek poboczny, jedynie zapychający czas? Manny? Jasełka? Była dziewczyna? Młodsza siostra? Wszystko?
Poziom dramatyczności dramy: 1/10 – gdyby bohaterowie filmów romantycznych potrafili ze sobą rozmawiać, to nie mieliby tylu problemów.
Ocena w skali świątecznych filmów i rekomendacje: Nie. Albo tak, bo i tak zaraz po seansie zapomnicie, o czym był film. Czy wprowadzi w świąteczny nastrój? Nie. Czy potrzeba alkoholu do tego? Zdecydowanie.
Poza tym mogłabym wspomnieć o trylogii „Christmas Prince” (nawet świąteczne, nie wymagające, można obejrzeć), „Historia Kopciuszka: Świąteczne życzenie” (nie, po prostu nie), „Świąteczny rycerz” (też nie), „A wish for Christmas” (produkcja Hallmarku, był dostępny na Netflixie do 15 grudnia, ale nie ma za czym płakać). I zaczęłam oglądać „Wigilijne wesele”, ale po 10 minutach się poddałam przez muzykę, która mogłaby grać w trybie budowy w Simsach, ale ktoś zdecydował, że pasuje do każdej minuty filmu. Ale starczy już tego.
Psst. Jeśli chcecie recenzje filmów z oceną „świąteczności”, to zawsze możecie zajrzeć na Very Merry Movies.
Ale! Żeby nie było, że tylko narzekam i nic dobrego nie obejrzałam, to szczerze polecam serial “Facet na święta”. Norweski, zimowy, przyjemnie otulający i wciągający. Idealny na wieczór pod kocykiem i gorącą czekoladą w kubku z bałwankiem. A poza znanymi klasykami, obowiązkowymi dla mnie do obejrzenia co roku (czyli np. “Love actually”, “Holiday”, “Elf”, “Święta last minute”), to magiczny i pięknie zrobiony jest też “Klaus”.
